Dwór w miejscowości Cieszowa - świadek wiekowej historii


Dwór w Cieszowej; 1937 rok


Przez wieki ziemiański dwór wpisywał się w krajobraz najpiękniejszej dzisiaj na Śląsku wsi Cieszowa, będącej niegdyś własnością książęcych i hrabiowskich rodów. Obecnie zabytek ten, można powiedzieć, ostatnimi siłami woła o ratunek. Przeznaczony jest do rozbiórki. Najpiękniejsza na Śląsku wieś – Cieszowa – tytuł swój uzyskała, biorąc udział w konkursie zorganizowanym w 2006 roku przez Wydział Terenów Wiejskich Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego z siedzibą w Katowicach. Cieszową zgłosiła do konkursu Dorota Strzoda, sołtys wsi, za pośrednictwem i aprobatą wójta gminy Koszęcin, której to gminie obecnie terytorialnie wieś podlega. W nagrodę Cieszowa otrzymała osiem tysięcy złotych na dalszą działalność, w tym na utrzymywanie zabytków, które w oczach chylą się ku upadkowi. Remontu szczególnie wymaga wiekowy dwór zwany rządcówką, w dawnym czasie dominujący akcent malowniczej wsi i poniekąd źródło egzystencji mieszkańców.

Do folwarku wjeżdżało się z głównej drogi przez bramę drewnianą, umocowaną do szerokich, stojących po bokach murowanych słupach. Utwardzona droga wiodła lekko pod górkę, aż na dziedziniec, który był otoczony zabudowaniami gospodarskimi i budynkami mieszkalnymi, zwanymi czworakami. Z okien od północnej strony dworu obserwować można było każdy ruch na dziedzińcu, żyjących i pracujących tam ludzi i zwierzęta.

Naprzeciwko okien i wejścia do rządcówki, pomiędzy kasztanowcami tworzącymi półkole, znajdowała się studnia. W cieniu drzew można się było schronić przed żarzącym słońcem i zaczerpnąć łyka źródlanej wody prosto ze studni.

Cieszowa należy do najstarszych wiosek ziemi śląskiej. W zapisach Księgi uposażeń biskupstwa wrocławskiego z 1305 roku znajduje się wzmianka o jej istnieniu, czyli mówi się o niej na początku XIV wieku. Można przypuszczać, że już wówczas należała do najpiękniejszych wsi, które były prywatnym majątkiem panów stawiających ziemiańskie dwory i pałace.

Od zarania Cieszowa miała swoich panów i dwór, który dziś stoi w ruinie, a który na przestrzeni wieków często zmieniał swoich mieszkańców. W zapisach historycznych można odnaleźć informacje, że właścicielami były rody książęce, hrabiowskie, baronowskie, niejednokrotnie osoby zasłużone dla ojczyzny, jak na przykład Albert, piastowski książę wielkostrzelecki i niemodliński, który władał wsią w latach 1358–1422, czy Marbo Świętopełek, rycerz pochodzący z rodu Cieszowskich herbu Lis. Najdłużej panującym rodem w Cieszowej, przez ponad sto lat, a więc przez kilka pokoleń, byli hrabiowie Cieszowcy, którzy rządzili majątkiem w latach 1524–1628. Potem, w latach 1676–1780, wieś przeszła w ręce baronowskiego rodu Strachwitzów, władających Cieszową do czasu, kiedy w 1778 roku spłonął w pożarze zameczek w południowej części wsi. Zakupili wówczas posiadłość od hrabiny Zofii von Larisch w Kamieniu Śląskim i tam rezydowali do 1945 roku. Od 1780 roku przez osiem kolejnych lat właścicielem Koszęcina i Cieszowej był hrabia Karol Henryk II Sobek. W 1778 roku pojawili się dzierżawcy Cieszowej: ród kilku pokoleń Schindlerów, począwszy od Chrystiana Schindlera, zarządzający wsią do 1892 roku. Potem majątek przejął ród książęcy Hohenlohów. Ostatnim dzierżawcą w dobrach księcia Hohenlohego był od 1932 roku Herman Burgund. Odebrał on dwór od inspektora Riedela, który piastował stanowisko zarządcy gospodarstwa od 1920 roku. Dzierżawa została zawarta na szesnaście lat, to jest do końca 1948 roku. Jednak Herman Burgund zachorował na gruźlicę i zmarł 6 czerwca 1934 roku w Cieszowej, gdzie został pochowany (jego grób znajduje się po prawej stronie cmentarza i do dziś jest pielęgnowany).

Po śmierci Hermana Burgunda majątek cieszowski dzierżawiła jego żona Elżbieta Burgund wraz ze swoją siostrą Anną Jarosz oraz jedynym swoim synem Eugeniuszem. Jednak wybuch drugiej wojny światowej spowodował, że rodzina w upokorzeniu musiała opuścić majątek. Byli to ostatni prywatni dzierżawcy pochodzenia szlacheckiego minionej epoki. Ten sam los spotkał także właściciela księcia Karola Gotfryda Hohenlohego von Ingelfingena z Koszęcina. W tym przejściowym okresie majątkiem w Cieszowej zajmowali się pozostali na posterunku tak zwani szafarze Augustyn Pyka i Piotr Pasieka. Nie mieli jednak wpływu na jego rozgrabianie przez stacjonujące na tych terenach w czasie wojennym wojsko sowieckie.

Następnie budynek dworski zajęła komenda wojskowa, co doprowadziło do całkowitego rozgrabienia inwentarza żywego i pozostałych zapasów magazynowych, w tym płodów rolnych i wszystkiego, co się tylko dało wywieźć. Po opuszczeniu folwarku przez komendę majątek przeszedł w ręce nowej organizacji, Zarządu Okręgowego Państwowych Nieruchomości Ziemskich w Opolu, i częściowo został rozparcelowany, zgodnie z reformą rolną, na miejscowe gospodarstwa chłopskie. Przedstawicielem zarządu był porucznik z Lublińca Roman Sobieszczański, który w opustoszałym folwarku w pierwszej kolejności zgromadził poniemieckie bydło oraz zapasy płodów rolnych i żywności. Pod koniec 1946 roku na stanowisko kierownika – zarządcy majątku został oddelegowany Władysław Długosz. Pochodził on z Woźnik i był synem Norberta, właściciela posiadłości Śliwa. Praktykował zarządzanie gospodarstwami i pracował w dworach księcia Hohenlohego von Ingelfingena w Koszęcinie. Zamieszkał w rządcówce jako pierwszy kierownik Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Cieszowej. Czteropokojowe mieszkanie z prawej strony należało do niego, biuro i pokoje z lewej strony zajął Roman Sobieszczański, zatrudniony wówczas na stanowisku księgowego gospodarstwa.


Wyjście do ogrodu przez taras od strony południowej; rodzina Burgund; 1937 r.


Do dworu wchodziło się przez sień od północnej strony, od podwórza. Z drugiej, południowej strony sieni wejść można było na werandę, skąd przez drewniane dwuskrzydłowe drzwi szło się na tarasik i szerokimi schodami do gustownie ukwieconego, malowniczego ogrodu, po którym majestatycznie stąpały kolorowe, dumne pawie, pozostałe z czasów tak zwanych pańskich (w tym frontowym miejscu stoi obecnie przeniesiony z sąsiedniego ogrodu spichlerz).

Można powiedzieć, że tak jak w dawnych czasach tak i w nowych ośrodkiem życia każdego dworu było mieszkanie zarządcy. Wchodziło się do niego przez kuchnię z piecem węglowym, znajdującym się w lewym rogu pomieszczenia. Do pokoju stołowego prowadziły drzwi z kuchni, a z niej szło się do pokoju wypoczynkowego i sypialni, dalej przez sień do dalszych pomieszczeń po drugiej, lewej stronie dworu. Mieszkanie urządzono kunsztownymi meblami dębowymi ozdobionymi dekoracyjną stolarką. Podłogę z szerokich desek pomalowanych na kolor bordowy farbą olejną zaścielono wzorzystymi perskimi dywanami. W każdym rogu pokoju stały piece kaflowe z ozdobnych kafli. Wszelkiego rodzaju drobny sprzęt zaspokajał potrzeby użytkowe i estetyczne, zwłaszcza przechowywane pamiątki oraz rozwieszone na ścianach obrazy i kilimy.

Dwór został podpiwniczony na całej powierzchni. Piwnice były wykorzystywane do magazynowania zapasów żywności, a specjalnie wyznaczona część służyła jako chłodnia do przechowywania w konwiach mleka (od codziennie dojonych krów), zanim zostało ono odwiezione do mleczarni do Lublińca przez folwarcznych wozaków. Konwie umieszczano w betonowym zbiorniku, do którego wkładano lód, zwieziony zimą z okolicznych stawów. Można powiedzieć, że dwór od wczesnego rana do późnego wieczora funkcjonował jak dobrze zorganizowany organizm. Stale się coś działo w gospodarskich budynkach. Pracownicy byli odpowiedzialni za przydzielony im pod opiekę inwentarz żywy i gospodarstwo, wymagające całodobowego nadzoru i troski. Każdy znał swoje miejsce i wiedział, co do niego należy. Praca była organizowana przez szafarzy. Godzinę jej rozpoczęcia oznajmiał dzwon umieszczony na ścianie budynku dworskiego. Wówczas to z domów wychodzili pracownicy i przyjmowali wyznaczane im przez zwierzchników zadania. Tak było zarówno przez całe wieki, jak i w czasie, kiedy majątek został już upaństwowiony. Praca była kontrolowana przez zarządcę, który codziennie wizytował pole na koniu lub dwukołówką. Natomiast państwo wsiadali na bryczkę zaprzężoną w parę koni i ze stangretem wyjeżdżali do miasta lub na przejażdżkę z gośćmi.

Władysław Długosz jako kierownik Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Cieszowej pracował do 1951 roku, potem został przeniesiony do dworu w Koszęcinie. Wówczas nastąpiła reorganizacja administracyjna i gospodarstwa przekazano Państwowemu Ośrodkowi Hodowli Zarodowej. Kierownikiem Cieszowej został na krótko Leon Szempliński z Puław, a następnie Wrzecionkowski, ziemianin z Poznania. Ci zarządcy pochodzili z rodów szlacheckich, co było nie na rękę ówczesnej władzy, która kształciła swoich nowych kierowników. W 1954 roku na dłuższy okres został zatrudniony Edwin Łukiewski, a potem inni, aż do czasu całkowitej likwidacji PGR-u i sprzedaży pozostałości majątku prywatnym gospodarzom. Dwór zaś opustoszał. Zostały wybudowane nowe bloki dla pozostałych pracowników.



Dwór w Cieszowej; 2006 rok

Zabudowania dworskie, nieremontowane, popadają w ruinę. Przeznacza się je więc do rozbiórki. Jak gdyby celowo chciałoby się zrównać z ziemią przeszłość.

W powojennej polskiej rzeczywistości tragiczny los spotkał dwory, niegdyś wzory organizacji pracy i życia na wsi, w których pielęgnowano tradycje i obyczaje, wychowywano młode pokolenia w duchu miłości ojczyzny i przekazywano wartości duchowe z pokolenia na pokolenie.

Wieś, gdzie znajdował się dwór, rozwijała się. Ludzie mieli pracę i możliwość edukacji. Odczuwali stabilizację, dzięki stałemu miejscu zamieszkania, także towarzystwu bliskiej rodziny. Wiedzieli, gdzie są ich korzenie.

Ale to już historia – rozparcelowany i zlikwidowany majątek ziemski nigdy nie powróci już do swej świetności sprzed lat. Jednak sam odrestaurowany budynek dworski mógłby na co dzień posłużyć mieszkańcom jako ośrodek kultury i edukacji. Mógłby jak niegdyś cieszyć oczy blaskiem swej niepowtarzalnej historii, jako symbol szlacheckiego domu rodzinnego, i dawać wskazówki na życie.

Można by zadać pytania: co zrobić, aby ocalić od rozbiórki szesnastowieczny skromny dwór w Cieszowej i przeznaczyć go na obiekt użyteczności publicznej dla miejscowej społeczności i ruchu turystycznego w gminie Koszęcin? w jaki sposób uczcić pamięć zwłaszcza tych rodów, które niejednokrotnie okazały swą dobroć poprzez swoją postawę i przywiązanie do społeczności cieszowskiej?

By wspomnieć tu na przykład Jana Maurycego Moritza, biskupa i barona ­von Strachwitz, który urodził się w Cieszowej w 1720 roku, a umarł we Wrocławiu w 1781 roku. Nie zapomniał on o swoich ojczystych stronach i przeznaczył dla kościoła w Cieszowej i dla ubogich rodzin oraz chorych mieszkańców wsi pokaźną sumę, prosząc tylko o pamięć o nim we mszy świętej i modlitwę za jego duszę. Postępowanie szlachetne i wzruszające. Z kolei książę Karol Gotfryd von Hohenlohe, ostatni właściciel wsi, który w 1945 roku opuścić musiał swoje ziemie, co roku w Boże Narodzenie przyjeżdżał do Cieszowej jako święty mikołaj i obdarowywał sowicie mieszkańców, szczególnie dzieci, interesując się ich zdrowiem i losem. Nie sposób wymienić dobroci i zrozumienia i innych ludzi, z którymi wieś była związana w ciągu wieków.

Warto tu dopisać ostatnie losy dworu w Cieszowej. Został on zakwalifikowany w 2007 roku do konkursu zorganizowanego przez Stowarzyszenie Konserwatorów Zabytków i Politechnikę Śląską, w którym zdobył pierwsze miejsce i tytuł Zabytku Roku 2008. Dworem mieli się zająć różni specjaliści w celu sporządzenia dokumentacji w postaci inwentaryzacji i projektów odbudowy niezbędnych dla pozyskania środków finansowych na jego rewitalizację. Jednak radni urzędu gminy postanowili inaczej. Obiekt wystawiony został na sprzedaż.



Opracowano na podstawie wspomnień oraz materiałów źródłowych:

Józef Wysocki – Cieszowa, gmina i Wieś. Rys Historyczny.

"Echo gminy Koszęcin"



Kazimiera M. Pyka

Sekretarz Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych w Koszęcinie



http://www.cieszowa.za.pl/index_pliki/Page348.htm#200